poniedziałek, 21 maja 2012

Twój światopogląd (6)

Czy rozumiesz czym jesteś? Jakimi poglądami się kierujesz? Co tak naprawdę składa się na Twój kręgosłup moralny?

Mój jest oparty o czakry i wartości (sposób interpretacji), które wybrałem. Potem jest cel i zmieniam się pod niego, ale rdzeń jest niezmieniony. Sprawdza mi się ten system i dlatego go uważam.

Trzeba być zdolnym, by nie pozwolić omamić się cudzą racją, a wciąż jej wysłuchać i poszukiwać w niej sensu - na tym polega słuchanie. Od każdego można się uczyć. Czyjeś racje conajwyżej moim drogowskazem, ale nie będą mną. Mój rdzeń jest niezmienny, jest nim energia nieprzejawiona - jeszcze zanim przyobrazi się w formę. Szukam skrzętnie, jak wyrazić siebie. Nie będę czyjąś kopią.

Jeśli nie potrafisz wytrwać w wierze we własne poglądy, to nie jesteś wyzwolony i nikt Cie nie zbawi.

To nie jest Świat dla leniwych ludzi.



Coś nowego dla Ciebie


Siema!

Chciałem opisywać Ci wiele fajnych tricków związanych z BLem, ale nie warto, skoro są w tym temacie większe autorytety. W empiku jest taka książka: "Mowa Ciała (Allan i Barbara Pease)". Świetna, polecam. Warto ją kupić, choć szczerze, samemu przeczytałem ją na miejscu - nie jestem zwolennikiem wydawania pieniędzy, gdy nie muszę tego robić :P

"Mowa Ciała" pozwoli Ci dostrzec przekaz niewerbalny, który idzie w eter, a jak pewnie już wiesz jest go jakieś 80% (ton głosu ok 15%, a same słowa ok. 5%) z całości. Nie obchodzi mnie, jak to wykorzystasz, choć zdecydowanie wolałbym, gdybyś pomagał ludziom, zamiast im szkodzić.

Dodatkowo polecam "A teraz... Stwórz wielką firmę! (Mark Thompson, Brian Tracy)". Polecam, bo pokazuję, jak stać się prawdziwym liderem, a to ważne by się tego nauczyć - zwłaszcza, gdy chcesz prowadzić kiedyś przedsiębiorstwo, ale i w życiu prywatnym powinieneś o tym wiedzieć, jeśli tylko przewodzisz jakimś ludziom. Uwierz, to słuszna ścieżka, ale bardzo trudna, choć jeśli Ci się uda będą Cię kochać za to, co robisz :)

Na dzisiaj tyle. Wiem, że trochę zmieniam kierunek w którym idzie ten Blog, ale jeszcze sam nie wiem, jaki on jest. Po prostu wszystko zmienia się zbyt szybko, bym mógł skupić się na jednej sentencji.

Aha, jeszcze jedno. Bez sensu jest czytanie książki bez przerwy, od deski do deski. Czytaj jeden rozdział dziennie, a nauczysz się znacznie więcej i dostrzeżesz głębię oraz zdystansujesz się do racji tam zawartych - dodatkowo lepiej je zrozumiesz. Dzięki temu wybierasz czego chciałbyś się nauczyć, zamiast chłonąć wszystko, jak gąbka. To ważne, byś był wielkiej wiary.


Pozdrawiam.

poniedziałek, 14 maja 2012

Jesteś ważny

Dzisiaj coś zrozumiałem i chciałbym się tym z Tobą podzielić.

Musisz sobie wybaczyć i zacząć od nowa. Wiem, że powiesz, iż nie masz sobie nic do zarzucenia, ale czy na pewno? Musisz sobie wybaczyć wszystko, co spieprzyłeś, wszystkie krzywdy, jakie wyrządziłeś lub Tobie wyrządzono. Wiem, że to nie musi być nic wielkiego, ale z czasem nasiono wykiełkuje i wyrośnie z niego las, którego nie sposób już zignorować.

To nie Twoja wina, że jest, jak jest. Nie jest, to usprawiedliwianie się, czy jakaś złudna wymówka. To prawda. Musisz to zrozumieć. Możesz teraz odetchnąć pełną piersią i zacząć żyć wreszcie, tak jak zawsze marzyłeś. Ktoś w Ciebie nie wierzył, powiedział Ci, że czegoś nie możesz osiągnąć, bo to niemożliwe? Pieprzyć taką osobę! Możesz mięć wszystko, czego zapragniesz. To nie Twoja wina, że zostałeś wychowany, jak zostałeś wychowany. Wiem, że rodzaj gówna, jaki w sobie nosisz, jest niepowtarzalny. Każdy z nas ma przecież inne doświadczenia życiowe, więc nie słuchaj głupich mędrców i po prostu sobie wybacz. Pewnie nie jesteś taki, jaki chciałbyś być, ale nic z tym przecież nie robisz, wiec skąd masz wiedzieć na co naprawdę Cię stać? Ktoś w Ciebie nie uwierzył, więc czegoś nie spróbowałeś, bo uznałeś, że nie warto? Nie ważne z jakiego środowiska się wywodzisz. Z pewnością Cię to męczy i odkłada się w Twojej głowie, niczym tłuszcz na ciele. Jeśli nie zrozumiesz słów, które teraz pisze, psychicznie staniesz się grubasem, a nikt nie wybiera przecież bycia grubym. Prędzej, czy później cały ten syf eksploduje. Musisz to zrozumieć, nie zaakceptować, nie przytaknąć głupkowato i zapomnieć za 15 minut, ale przeżyć w tej chwili i zrozumieć.

Wiem, że prawdopodobnie nie dotrę do Ciebie tym postem, ale i tak spróbuje, bo chce byś był szczęśliwy. Nie ważne kim jesteś. Jesteś wartościowy. Zacznij od nowa. Nie ważne, czy wybrałeś nie te studia, czy brak Ci wiary w siebie, jeśli pozwalasz innym zadecydować za Ciebie, jesteś nikim i będziesz nikim dopóki tego nie zmienisz. Zmarnowałeś czas, ok. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, ale zrób coś z tym w końcu.

Przyznaj się przed samym sobą, KIM JESTEŚ naprawdę. Przeproś się za krzywdy, które wyrządziłeś, za uczucie pustki, które gdzieś tam głęboko w Tobie narasta. Wydaje Ci się zapewne, że to nic wielkiego, ale czy przypadkiem nie męczysz się sam ze sobą? Odpuść, pogódź się z tym i pozwól odejść.

Szczerze? Uważam, iż jest to pierwszy wartościowy tekst, jaki kiedykolwiek napisałem. Czytając to możesz powiedzieć, że wciskam Ci kit, ale czy przypadkiem ktoś tu siebie nie oszukuję? Może się mylę, może jestem w błędzie, ale mogę też mieć rację, prawda? Zrozum, możesz naprawić każdy jeden błąd w swoim życiu, wystarczy że się zmienisz - że zostawisz przeszłość za sobą i udowodnisz sobie, iż swoim nowym życiem, odkupiasz swe winy. Pójdź w kierunku, który jest dla Ciebie właściwy.

Niektórzy powiedzą, że już taki kierunek znaleźli, może i tak, ale czy wciąż i wciąż nie czują niedosytu i głodu na kolejne przyjemności, które zaśmiecają ich życie? Nie da się z czegoś cieszyć naprawdę jeśli jest to tylko i wyłącznie kwestią zapominania o bólu. To, że ktoś Cię na coś namówił, nie oznacza, iż jest to dla Ciebie odpowiednie. Może właśnie nadszedł czas, by być ponad całe te pierdolenie i zrobić coś, na co ma się naprawdę ochotę? Nigdy nie znajdziesz lepszej chwili na zmiany, niż ta w której się teraz znajdujesz. Przestań zaśmiecać swoje życie.

Naprawdę, to że odnosisz sukcesy, masz pieniądze (etc.), nie oznacza, iż zrobiłeś krok naprzód. Jesteś szczęśliwy? Nigdy nie będziesz, gdy tego nie pojmiesz. Pijesz może alkohol, by poczuć się lepiej? Dajesz sobie w żyłę? Poznajesz nowych ludzi, by fajnie o Tobie myśleli, bo ty sam już nie wytrzymujesz z samym sobą? Wrzucasz tylko te fajne fotki na facebooka, bo inaczej ktoś odebrałby Cię źle? Podrywasz kobiety i spędzasz z nimi tylko jedną noc, by poczuć się lepiej, bo tak naprawdę boisz się zakochać i czuć się najbardziej szczęśliwym i bezbronnym człowiekiem na ziemi jednocześnie? Oglądasz kolejne seriale, by poczuć się lepiej i wmówić sobie, że "ten to ma świetne życie", ale Twoje to jest do dupy? Upodabniasz się do kogoś? Szukasz autorytetu? Wciąż i wciąż ochraniasz się przed wszystkim i wszystkimi, żeby nie cierpieć, ale jakoś czujesz, że dzieje się na opak?

Łatwo wymieniać dalej, bo tego syfu jest wiele w życiu każdego z nas. Nikt o tym nie mówi. Nikt nie chce się do Tego przyznać. Nikt nie chce być zrozumiany błędnie. I przede wszystkim, nikt nie chce się zaakceptować, bo to jest trudne poznać swoją mroczną stronę. Tylko, że to jedyna droga, by wyzwolić się z niewolnictwa, jakim SAM się obarczyłeś. Piekło w którym żyjesz, lub przyjdzie Ci żyć, czas zostawić za sobą i zacząć od nowa. Każdy zasługuje na Niebo. Jesteśmy tylko ludźmi. Popełniamy błędy. Upadamy. Ważne jest, że powstajemy i ruszamy dalej.

Zrzuć zatem głaz ze swoich barków, bo będzie Ci tylko gorzej. Odpuść, pozwól sobie odpocząć i zacznij od nowa. Jeśli już masz pokutować, to uwierz, że dając innym przykład poprzez życie w pełni, dokonasz najlepszej pokuty o jakiej kiedykolwiek marzyłeś.


Przemyśl to sobie :)

PS.
Może pamiętasz to:

niedziela, 13 maja 2012

Krok naprzód

Jak w temacie.

Wcześniej miałem na uwadze, by zmienić Twoje nastawienie do życia. Zdaję sobie sprawę, że ludzie nie lubią, gdy mówi im się, co mają robić (cud, że jeszcze mnie czytasz :P), więc teraz skupimy się na bardziej praktycznych rzeczach.

Pewnie już zauważyłeś, że miejsce jest tak fajne, jak ludzie, których tam poznajesz. Bo z czym kojarzysz świetne wypady jakie odbyłeś w (powiedzmy) wakacje. Owszem, fajnie jest zrobić coś kreatywnego, ale zrobić coś takiego w gronie wartościowym osób jest jeszcze lepiej, prawda?

Tylko, że by poznawać takich ludzi potrzebujesz umiejętności, a ja podam Ci je na tacy jedynie za czas, jaki mi poświęcisz (pieniądze zachowaj sobie na inne przyjemności).

Zapewne zauważyłeś już, że niektórym łatwiej poszerzać kręgi znajomych, niż Tobie i pewnie zastanawiałeś się dlaczego tak się dzieje. Odpowiedź jest prosta: MOWA CIAŁA i TO CO MASZ W GŁOWIE- to tutaj zaczyna się przekaz, na słowie się kończy i nigdy odwrotnie, chyba że piszesz i uprawiasz sex przez facebooka. W kolejnych postach zaczniemy skupiać się na BLu bardzo mocno, bo jest podstawą przy wywieraniu wpływu na swoje otoczenie. Zauważ, że po 15 min możesz zapomnieć, co kto mówił, ale nie da się zapomnieć wrażenia, jakie odniosłeś na jego temat.

Zanim jednak zaczniemy, musisz zrozumieć pewną rzecz: Nic nie jest PRAWDZIWE, wszystko jest DOZWOLONE. A chodzi nam tutaj dokładnie o to, że każdy ma rację jeśli przedstawi ją w odpowiedni sposób, bo to czy coś jest moralne zależy już stricte od tego, czy umiesz złapać byka za rogi roztrzaskać go zagrodę. Przykład: eksterminację żydów nazwiemy niemoralną, ale podbijanie innych państw pod hasłem wprowadzenia pokoju już nie?

Nie zastanawiaj się nad tym długo. Chodzi o to byś wykształcił w sobie pewnego rodzaju świadka. Ludzie będą często mówić Ci coś z czym się nie zgadzasz, ale umówmy się, że jeśli widzisz, iż nie namówisz kogoś do zmiany zdania, a jego argumentacja jest dobra, przyznajesz takiej osobie rację - nie musisz przy tym zmieniać swoich przekonań. To takie proste, kiwasz głową i masz spokój.

Oczywiście zdarzają się też sytuacje skrajne, ale codziennie się z nimi przecież nie spotykamy. Uwierz mi, najlepsze, co możesz zrobić, to schować dumę do kieszeni i kiwnąć z uśmiechem głową. Jeśli Twój rozmówca potrzebuje się dowartościować, daj mu to, a pokocha cię jeszcze bardziej. Swoje przecież wiesz i meteoryt tego nie zmieni.

Zastanów się jeszcze. Gdy mówię o manipulacji zapewne wielu zrobi krzywy zgryz. Wiem to, bo poznawałem już takich ludzi. Wywieranie wpływu jest w istocie bardzo neutralnym powiedzeniem - jakoś nikt nie krzywi się na "wywieranie wpływu". Cóż, prawda jest taka, że nauczę Cię podstaw manipulacji, a o racji zapomnij. Racji spotykasz wiele w swoim życiu, prawd jest natomiast mało. Można powiedzieć, że drzewo jest zielone, młode, stare, powykręcane i zachowasz słuszność, ale prawda jest taka, że tym drzewem jest klon.

Możesz być złodziejem, który sprawi, iż ludzie będą oddawać mu swoje rzeczy z uśmiechem na ustach. Prawda jest jednak taka, że jesteś złodziejem - nic tego nie zmieni. Albo z innej beczki. Państwa wypowiadają sobie wojnę: jedno państwo w imię jakichś wyższych wartości, drugie, bo jest łase na złoto. Które z nich jest lepsze? Co za różnica!? Wojna to wojna. Prawda jest taka, że zdarzy Ci się być na rozstajach i podjąć złą decyzję i będziesz musiał z tym żyć. Dlatego wszystko jest dozwolone, inaczej nie wytrzymasz z samym sobą. Rozumiesz o co mi chodzi?


Z tym cię dzisiaj zostawię.

piątek, 11 maja 2012

Pragnienie, a nic nie robienie.

OK, a co z trzecim rodzajem ludzi, którzy siedzą w domu, oglądają w telewizji jak inni zdobywają złote medale i są tak samo zadowoleni, bo żyją teraźniejszością? 
Jeśli niezależnie od sukcesu czy porażki odczuwamy szczęście, to czy mamy jakąkolwiek motywację, żeby w czymś się starać, a nawet w ogóle zaczynać to robić? 
Czy zapisałbyś się na tańce/siłownię/itd. gdyby nie miało to żadnego wpływu na Twoje przyszłe samopoczucie? 
Czy może miarą "świetności" życia jest tylko poziom szczęścia przez jak najdłuższy czas, a wymierne czy materialne sukcesy nie mają na tę "świetność" wpływu?

Owszem, nie mają. Tak naprawdę radość odczuwamy wtedy, gdy czujemy się obecni. To, kim jesteś, nie ma wpływu na poziom Twojego szczęścia - chyba, że samemu twierdzisz inaczej. Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam rezygnować z ambicji, bo moim zdaniem to głupota i marnowanie potencjału :) Oczywiście pieniądze i popularność nie są nam do szczęścia potrzebne, ale są miłym (nikt nie zaprzeczy) dodatkiem i po prostu żyje się prościej. Zobacz na buddystów zen - są szczęśliwi, choć nie jeżdżą ferrari, ale zapieprzają w polu. 

Tak naprawdę nie musisz sięgać gwiazd, by poczuć się szczęśliwym. Jest to przereklamowany i nieprawdziwy schemat. Szczęście to stan umysłu, a nie suma sukcesów. Przez nadawanie wszystkiemu wartości, ludziom po prostu pierdoli się we łbach. Manipulujemy swoim układem odniesienia i wcale nie rzadko coś źle określamy - nic dziwnego, że czujemy się źle. Czegoś szukający, głodni i szaleni - tak mówili o nas Indianie w czasach eksplorowania Ameryki. Niektórzy znajdą swój sposób na spokój i radość, inni nie. Zauważ, że jako dziecko nie możesz się obronić przed indoktrynacją. Jednakże teraz jesteś już wystarczająco dojrzały, by pracować nad sobą i się wyzwolić.

Wybieraj zatem. Albo oglądasz w domu olimpijczyka i czujesz się świetnie, bo jesteś bardzo obecny. Albo też walczysz z wiatrakami i szukasz wiatru w polu. Nie ważne, gdzie i kiedy, zawsze możesz doświadczać szczęścia, jeśli tylko jesteś świadomy Istnienia.

Poznałem przedwczoraj człowieka, który opowiadał mi, jak się czuje podczas jazdy motocyklem. Ten człowiek nie był w stanie zrozumieć tego, co powiedziałbym mu o Teraźniejszości, bo był bardzo skupiony na swoim umyśle i nawet mnie nie słuchał - za to ja go słuchałem. 

Okazało się, że gdy dłużej jedziesz motorem, powiedzmy godzinę, zaczynasz czuć się obecnym. Czas nie ma znaczenia, jesteś tylko Ty i otaczający Cię świat. Dodatkowo prędkość nie pozwala Ci myśleć o wszystkim, bo musisz się skoncentrować na prowadzeniu maszyny i ewentualnym podziwianiu widoków, jednocześnie. A koncentracja, jak już wcześniej powiedziałem, jest obecnością, czyli władaniem swoim umysłem.

Motocyklista nie rozumiał jednak, że nie tylko motor może dać mu takie szczęście i dlatego będzie jeździł nim do usranej śmierci. Ale ty już wiesz, że podobnie czujesz się skacząc ze spadochronu, na bungee, czy kiedy tylko jesteś obecny. Każdy szuka przepisu na życie. Każdy znajduje coś swojego lub szuka dalej. Każdy jest unikatowy i pospolity zarazem. Unikatowy, bo rozgląda się za czymś wyjątkowym dla siebie. Zwyczajny, bo tak naprawdę pragnie tego, co wszyscy - wyzwolenia. Rób więc, co chcesz, tylko przynajmniej skup się na tym odpowiednio. 

Zastanów się dobrze: czy naprawdę chcesz iść na skróty?

środa, 9 maja 2012

Czy życie chwilą dyskwalifikuje ambicje?


Może tak się stać, jeśli życie w Teraźniejszości stanie się dla Ciebie tylko kolejną wymówką, by nic ze swoim życiem nie robić. Byś to bardziej obrazowo zrozumiał, podam przykład, bo lubię dążyć do prostoty. Odnieś go sobie do czego tylko chcesz.

Na potrzeby dyskusji podzielę ludzi na dwa rodzaje. Jedni jadą na olimpiadę, zdobywają złoty medal i czują się świetnie - robią coś pod siebie. Drudzy jadą na olimpiadę, zdobywają złoty medal, ale w momencie, gdy nikt nie zauważa ich sukcesu, czują się niekompletni (owszem odniosłem sukces, ale czegoś tutaj brakuje) - robią coś pod kogoś. Wydaje Ci się zapewne, że dostrzegasz różnicę, ale czy na pewno? Równie dobrze możesz stwierdzić, że obie sytuację są robione pod siebie, bo przecież obie dają nam satysfakcję, ale satysfakcja to jedno, a szukanie podziwu, to coś zupełnie innego.

Inny przykład. Zapisujesz się na tańce/siłownie/etc. I teraz albo chodzisz i chwalisz się wszystkim, by wiedzieli, że robisz coś więcej, albo po prostu zachowujesz to dla siebie i cieszysz się tym, że robisz coś fajnego. Kim jesteś?

Ten przykład bardzo obrazowo pokazuję w jaki sposób podchodzimy do robienia czegoś. Albo robimy coś, byśmy byli lepsi, albo robimy to, by inni nas podziwiali, przez co czujemy się lepiej. Skupiając się na Teraźniejszości, zawsze robimy coś naprawdę pod siebie, a nie pod kogoś. Musisz mieć wyraźne poczucie własnego Ja, a masz je, gdy jesteś obecny w swoim życiu. Lepiej opisać tego nie potrafię :)

Jeżeli masz problem, to zastanów się, czy to naprawdę jest TWÓJ problem.

Dobrze, a teraz z innej beczki. Poniosłeś porażkę. Czy kiedy zostajesz pokonany jest to naprawdę, aż takie straszne? Nie ważne jest, że upadasz, ważne jest, że podnosisz się i idziesz dalej. Każda porażka czegoś uczy. Co więcej, każda porażka definiuje Cię w jakiś sposób i sprawia, że jesteś mądrzejszy. Uczysz się na swojej porażce i nie popełnisz już tego samego błędu. Dzięki temu jesteś kim jesteś i, jak łatwo zauważyć, trzeba się z tego cieszyć.

Tak na koniec pokarze ci dwa schematy myślenia.

1. SYTUACJA ŻYCIOWA -> SUKCES/PORAŻKA -> SZCZĘŚCIE

2. SYTUACJA ŻYCIOWA -> SUKCES/PORAŻKA -> OPINIA INNYCH -> SZCZĘŚCIE/SMUTEK

W momencie, gdy utożsamiasz się z opinią innych, budujesz na tym poczucie własnej wartości. Czy naprawdę inni znają Cię lepiej, niż ty sam?

wtorek, 8 maja 2012

Niech zakraczą kruki

Dzisiaj podwójna porcja dla Ciebie.

Skoczmy w przód, potrzebuję byś wyobraził sobie taki scenariusz. Przeżyłeś już swoje życie i jesteś stary. Jeśli sięgniesz wstecz szybko zauważysz, że osiągnąłeś wszystko, czego od siebie wymagałeś. Sukcesy w pracy, rodzinie i finansowo zawsze byłeś do przodu. Poza tym prowadziłeś ekscytujące życie. Żyłeś na krawędzi, jeździłeś na snowboardzie, skakałeś ze spadochronu, takie sprawy. Teraz niestety jesteś już stary i gnaty nie te, ale, ale... przecież miałeś "świetne" życie. No może nie zawsze było miło, ale pewne sytuację pozwoliły ci nauczyć się czegoś pożytecznego i dlatego jesteś kim jesteś. Niczego zatem nie żałujesz.

Skup się proszę na tym scenariuszu, bo jeśli jesteś zwolennikiem opętania przez ego (egocentryzmu) jest to najlepsze co cię czeka.

Idziemy dalej. Mimo, że przeżyłeś to wszystko, czegoś Ci tutaj brakuje. Wyraźnie zdajesz sobie sprawę, że coś Cię ominęło, ale co dokładnie? Jesteś już stary i czas to tak naprawdę wszystko, co Ci jeszcze zostało. Masz go tyle, że spokojnie zreflektujesz się nad swoim życiem. Wiesz, ciężko robić cokolwiek innego, gdy chodzenie staje się wyzwaniem, Twoja partnerka nie żyje (przyjmijmy na potrzeby dyskusji), a wszyscy gdzieś wyjechali i godziny ciągną się, jak sekundy - nic zresztą dziwnego, gdy nauczyłeś się pozwalać swojemu umysłowi po prostu "przejmować kontrolę". Świadomość - Switch Off. W ten sposób mija ci kolejny dzień.

Niektórzy starzy ludzie znajdują sobie jakąś rozrywkę. Np. chodzą do kościoła. Ty nigdy nie wierzyłeś w to gówno, właściwie nie miałeś czasu, bo przecież wiecznie cię nie było. Zawsze coś, prawda? Wydawało Ci się, że jesteś cwany, ale tak naprawdę to nie czujesz się teraz, jak zwycięzca.

Oglądasz telewizję i wspominasz, jak to było, gdy byłeś młody. Często spotyka się starych ludzi mówiących: "Za komuny to, za komuny tamto..." - cóż dziadku, po prostu byłeś młody i mogłeś zrobić cokolwiek pragnąłeś, teraz nie możesz już nic, bo żyjesz w ścisłej Teraźniejszości, a nie jesteś tego zwyczajny. Wiesz również, że nie czeka cię żadna przygoda, bo Przyszłość już dla Ciebie nie istnieje, więc jedyne co nada Ci sens i jakąś tożsamość to Przeszłość - tak, tutaj czujesz się, jak w domu, mam rację? Siedzisz więc ze swoim znajomym, również staruszkiem, na ławce w parku i zaczyna się stara śpiewka: "A pamiętasz, gdy...". Co jednak zrobisz, gdy Twoja podpora, Twój przyjaciel jutro zemrze?

Horror, prędzej, czy później, będziesz musiał nauczyć się czuć dobrze sam ze sobą. Lepiej teraz, czy potem? W każdym bądź razie lepiej później, niż wcale.

Wiem, że nie chcesz o tym myśleć, ale czy nie widzisz tych starych ludzi, których mijasz na chodniku. Jak wielu z nich wygląda na szczęśliwych? Którym z nich chciałbyś się stać? Wiem, że wydaje Ci się, iż z Tobą będzie inaczej, ale czy to może być prawda, skoro jesteś Teraz taki sam, jak oni kiedyś?

Zobacz, będąc starym, mając dużo czasu i nic konkretnego do roboty, a i pieniędzy prawdopodobnie brak (a więc nie jesteś już w stanie zaśmiecać swojego życia nowymi rozrywkami) prędzej, czy później zaczniesz się zastanawiać. Być może nawet sięgniesz po Nowy Testament. A że nie będą ci już głowy zajmowały pierdoły i w sumie szukał będziesz pomocy lub odrobiny rozrywki, to skoncentrujesz się dobrze na czytaniu. A zatem przeczytasz o Jezusie i być może zrozumiesz o co tak naprawdę chodzi w Biblii.

Nie chce brzmieć przy tym, jak fanatyk, bo takim nie jestem, więc uprzedzę Twoje pytania. Zajmowałem się ściśle rozwojem osobistym i krytykowałem Kościół, więc pomyślałem sobie: "Kurde, nie jestem hipokrytą, a krytykuje nie znając tematu. Poza tym, Biblia czytana jest od tysięcy lat i jeszcze się nie znudziła. Coś musi w niej być!"

Widzicie instytucja kościelna, to nie to samo, co wiara. Przecież nie musisz być na mszy, by być wierzącym - wiara to nie obowiązek. Szczerze, byłem bardzo sceptyczny. No, ale przecież mogłem się tylko czegoś nauczyć, więc spróbowałem. I jakież było moje zdziwienie, gdy podszedłem do czytania z zainteresowaniem i poczułem się obecny, jak nigdy wcześniej (wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem) - dopiero potem zacząłem rozumieć, co tak naprawdę jest tam napisane.

Ja wiem, że ludzie otwierają Biblie i nastawiają się na: "Zaraz ujrzę same sprzeczności. Boga nie ma. To kosmici ingerowali w naszą cywilizację" i nawet gdyby, to nie o to tutaj chodzi. Mówi się: "Dzieci pluskają się w Biblii, a teologowie w niej pływają/toną". Jak myślisz, dlaczego?

Otóż dlatego, że istotą nie jest słuchać tego, co naucza nas Jezus, istotą jest zrozumieć sposób jego myślenia,  bo czymże jest Biblia? Lekarstwem na życie bez grzechu. A czym jest grzech? No właśnie, czym? Uwierz, że bicie kogoś, nie pomaganie rodzicom, czy nietrzeźwość nie jest istotą grzechu - to tylko skutek. Istotą grzechu nie jest "ponieważ", tylko "dlaczego".

Grzech zaczyna się głębiej, w nas samych, w umyśle. Grzech jest opętaniem, to obłęd, zdziczenie umysłu. Zresztą, gdy zaczniesz być bardzo obecny w swoim życiu będziesz widział rzeczy takimi, jakie są naprawdę. Zrozumiesz, gdy tego doświadczysz. Wtedy, gdy spojrzysz komuś w oczy zrozumiesz go. Uwierz mi, widzę dzisiaj masę nieszczęśliwych, opętanych przez ego ludzi, którzy myślą, że kupno nowego gadżetu coś poprawi. Owszem, poprawi samopoczucie lub standard życia, ale nie poprawi życia.

Bóg też nie jest dokładnie tym czym się wydaje. Łatwiej to pojąć, gdy postawisz się na miejscu Jezusa. Koleś miał do czynienia z motłochem, który nie zrozumiałby prostoty jego mądrości. Jezus potrzebował autorytetu, inaczej zostałby zlekceważony lub po prostu wierzył w wyższy byt. Stąd też przypowieści. Można je interpretować w prosty sposób, ale tylko jeśli odniesiesz je do swojego umysłu zrozumiesz prawdziwy przekaz.

Łatwiej jest zrozumieć wagę nauk Chrześcijańskich, gdy uświadomisz sobie, że ktoś był zdeterminowany oddać MĘCZEŃSKO życie, byś został zbawiony. Wiem, jak to brzmi, ale właściwie, to, tak się właśnie teraz czuje. Zbawiony. Nie interpretuj moich słów zgodnie ze schematem, jakim posługują się wszyscy. Uwierz mi, nic nie jest takie, jakie się wydaję. Poza tym, inne wiary, a nawet nurty psychologiczne, idą w tym samym kierunku, mówią o tym samym, a jeśli nie, lub nie do końca, prawdopodobnie jest to efekt zniekształcenia, jakie powstało w skutek złej interpretacji przekazu na przestrzeni wieków. I tak, wiem, że wiara w dzisiejszych czasach nie jest dość popularna, już to słyszałem, ale co z tego?

Zgadnij, co napisałem sobie na drzwiach od kibla?

Z NURTEM PŁYNIE TYLKO GÓWNO!

Efektywny Miszmasz

Wspomniałem już, że podczas gdy jesteś obecny w swoim życiu wzrasta twoja kreatywność i zdolności intelektualne umysłu? To jak nauczenie się w końcu, posługiwania skomplikowanym systemem komputerowym, tyle że we własnej głowie.

Czy próbowałeś czuć się obecnym podczas rozmawiania z kimś? Jeśli nie, to powiem ci że takie podejście do Twojego rozmówcy bardzo go ucieszy. Po pierwsze będziesz jedną z niewielu osób, które wreszcie prawdziwie słuchają, co się do nich mówi, bo w twojej głowie przestaną powstawać scenariusze pt. "jakby tu przerwać i się wtrącić?". Boże, nie lubię, gdy rozmowa polega na pierdoleniu głupot! - inaczej się tego nazwać nie da. Po drugie, gdy słuchasz, co się do ciebie mówi, jesteś w stanie poznać drugą osobę głębiej - spróbuj, a zapewniam, że dostrzeżesz różnicę. I co najważniejsze: jesteś w stanie komuś realnie pomóc (bez bezwartościowych rad, które generalnie wtrącasz po to, by udowodnić, że naprawdę słuchasz), bo nie mając natłoku myśli, sprowadzając wszystko do prostoty, dostrzeżesz rozwiązania. Owszem, to będzie jakbyś nagle zobaczył je wszystkie i wybrał to najlepsze. Świetne uczucie swoją drogą :P

No właśnie. Czy nie zauważyłeś już, że twoje problemy, jakoś nie mają tak wielkiego znaczenia podczas skupiania się na chwili obecnej? Powiedziałbym więcej, nie mają kompletnie żadnego znaczenia! A to dlatego, że tak naprawdę nie ma czegoś takiego, jak problem. Są tylko sytuacje życiowe z którymi przyjdzie ci się zmierzyć i zaakceptujesz je, pokonasz lub zmienisz, ale nic więcej z nimi nie zrobisz - wiemy to, bo doświadczasz ich nieustannie. Masz problem, wyolbrzymiasz go, a gdy przychodzi, co do czego okazuje się, że wszystko sprowadza się tylko do jednej z trzech decyzji: akceptacja, rozwiązanie lub zmiana? No właśnie. Przyznaj się, czy podczas bycia obecnym nawiedza Cię to uczucie, jakbyś wygrał kupę forsy i mógł wreszcie wrzasnąć z ulgi oraz odetchnąć głęboko: "Moje problemy w końcu nie mają znaczenia"!? Dla mnie jest to wielka ulga.

A co z nauką? Znacznie łatwiej się skupić, gdy w twojej głowie nie pojawiają się "śmieciowe" myśli, prawda? Powiedziałbym, że choroba ADHD, to po prostu problem z myśleniem. Myśli się za dużo, więc myśląc o wszystkim, w efekcie myślimy o niczym - no i nic dziwnego, że pojawia się problem z koncentracja, przecież nie wiadomo na czym się skupić! Mam nawet teorię, że z ADHD mierzą się tylko te dzieci, które oglądają za dużo "gównianej" telewizji. Gównianej pożywki dla mas. Nie oszukujmy się, kino przestało być sztuką. To już nie picasso, tylko zwykły chłam. Gdy patrzę jakie kiedyś były filmy, a jakie lecą teraz, to dochodzę do wniosku że 95% z nich (tak na oko) mógłbym już nigdy nie oglądać, bo i tak nie uczą nas niczego konkretnego. W zasadzie nie mam racji, bo czegoś jednak uczą. Uczą, jak rozprężać koncentrację i pozwolić się opętać przez umysł. Jak często łapiesz się na tym, iż oglądając kolejny film, po 15 min. kompletnie nie wiesz, gdzie jesteś, co się dzieje lub co ta postać ma na myśli? Albo może: dlaczego oglądam kolejny głupi film skoro powinienem zrobić tyle ważnych rzeczy???

Poza tym, spójrz na wykładowców - jeśli studiujesz, zrozumiesz o co chodzi, a jeśli nie, po prostu to sobie wyobraź. Wykładowca na uczelni pisze podręcznik, bo gdy go napisze honorarium pozwoli mu płacić mniejsze podatki, a dodatkowo zarobi trochę pieniędzy i zyska "prestiż" - czujesz jakie magiczne jest te słowo? :P Nie wiem, jak ty, ale ja kompletnie z takiego "nowego" podręcznika nic nie potrafię się nauczyć, co najwyżej mogę zakuć (oczywiście zdarzają się wyjątki, ale na politechnice rzadko je widzę :P).

Nie zrozum mnie źle, nie mówię, że nie jestem w stanie zrozumieć nic kompletnie - po prostu na pierwszy rzut oka jest to jakaś makabra! Dużo "górnolotnych" słów, których nikt nie używa i tym bardziej nie rozumie - powstaje tutaj przekaz, jakbyśmy posługiwali się kodem i krążyli wokół jakiegoś tematu i nigdy nie powiedzieli o co nam tak naprawdę chodzi? Bo co by się stało, gdyby się okazało, iż dany temat nie jest aż tak trudny, jak się wydaję? Podręczniki tego typu są kompletnie do dupy, bo inaczej być wykształconym, a inaczej jest się kształcić - w sumie nie wiadomo czego się uczyć, bo napisano tego dużo i niespecjalnie cokolwiek konkretnego! Tak, to się dopiero nazywa frustracja - błędne wyrażanie siebie. Nic dziwnego, że jesteś wyjątkowy, gdy nikt Cię nie rozumie :)

Wracając do książki, większość definicji z takiej pozycji różni się jedynie słowem, może dwoma. Człowiek pisze, mówi i robi teraz takie pierdoły, by się pokazać, że równie dobrze mógłby pomachać nam na ulicy kutasem - osobiście jestem przekonany, że zwróciłbym na coś takiego większą uwagę i jeszcze miesiąc później nie zapomniałbym podobnego eventu. No właśnie, zabieganie o uwagę - komu to do życia potrzebne? Czyżby umierające ego usiłowało wzmocnić się kolejną dawką satysfakcji?  Faktycznie, zapewne potrzebujesz kolejnej dawki narkotyku, skoro jesteś na odwyku - lepiej idź i udaj, że robisz coś pożytecznego :P  Egocentrycy chyba przywykli już do czucia się śmiertelnie chorymi - nic dziwnego zatem, że wciąż i wciąż szukają nagrody pocieszenia.

Czy nie wymyślasz sobie aby zajęć, by przekonać swoje ego, że coś znaczysz? Swojego czasu, nie potrafiłem się nawet zrelaksować, bo COŚ, cokolwiek zaprzątało moje myśli (w ten sposób definiowałem siebie) - inaczej czułem się zagubiony. A zatem, gdy siadałem, by sobie odetchnąć, dialog w mojej głowie nigdy nie ustawał. Właściwie to stawał się wyraźniejszy, dzisiaj wspomnienia "mojej dawnej relaksacji" przywołują mi na myśl uczucie, jakbym się z kimś kłócił. Wniosek nasuwa się sam, odprężanie się nie jest rozmyślaniem o tym, co mogłoby się wydarzyć. Odprężanie się jest po prostu nie myśleniem w ogóle!!!

Wracając do tematu, zamiast upraszczać rzeczy, komplikujemy je - prawie nigdy odwrotnie. Na koniec dziwimy się, że mamy problem z wymyśleniem nowych rozwiązań (patentu, czegoś nowego). Nic kurcze dziwnego! Nie można być kreatywnym, gdy komplikujemy, zamiast upraszczać - po prostu skupiając się na wszystkim, skupiasz się na niczym. Wiem, co mówię, bo pisałem książkę, a właściwie książki (było ich kilka naraz) i, co chwila zmieniałem fabułę każdej z nich - miałem tak wiele pomysłów, że skupienie się na czymś konkretnym wydawało mi się nie wykorzystywaniem mojego potencjału (pomysły są ulotne, nieprawdaż?) podczas, gdy było zupełnie odwrotnie. Aha, wspomniałem już, że nigdy nie skończyłem żadnej z tych cudownych powieści?

Pewnie często spotykasz się z rozwiązaniami, które wymyśliłbyś lepiej, ale szczerze? Wątpię. Właściwie to jestem zdania, że podczas wykonywania projektu "ulepszyłbyś" wszystko, a zapomniał o tym, co ważne. Czy miałeś już tak, że musiałeś zrobić coś konkretnego, ale po pewnym czasie zacząłeś skupiać się na czymś, czego kompletnie od siebie nie wymagałeś? W istocie taki projekt ktoś mógł nazwać nawet potem gównianym, a ty się obraziłeś, bo włożyłeś w niego "serce"? Pozwól mi pierwszemu rzucić tym kamieniem. Ja tak miałem.

Wiem, że powtarzam trzeci raz to samo. Bądź obecny, myśl o teraz, bla, bla, bla - prawie że stworzyłem Ci nową mantrę, ale, ale... zastanów się, czy nie jest to aby jedna z najistotniejszych rzeczy, których przyjdzie Ci się nauczyć w Twoim NIESAMOWITYM życiu? Istotne jest chyba byś nie tylko nauczył się, ale i zrozumiał, jak żyć. Dlatego też będę ci powtarzał: bądź obecny w swoim życiu i nie przestanę o tym mówić, bo jeśli przez chwilę o tym zapomnisz, wrócisz tam, gdzie byłeś, a nie było to usiane różami miejsce, prawda? PRZESTAĆ W KOŃCU MYŚLEĆ!!! To jest, aż tak ważne. Doskonal się w opróżnianiu swojej głowy i pamiętaj: tylko tu i Teraz!

Tak na koniec. Twoja świadomość jest nie tylko w twojej głowie, ale i w całym ciele, jeśli odpowiednio mocno doświadczysz witalności ciała, zauważysz, jak bardzo obecny jesteś :) To tylko jedna z metod, możesz przecież wynaleźć swoją własną, najbardziej odpowiednia dla Ciebie.

Właściwie, koncentracja jest obecnością :) Przemyśl to sobie.


Przyjemnego Teraz.

sobota, 5 maja 2012

Władca Umysłu

Do tej pory powiedziałem ci byś żył chwilą, ale jak to zrobić i jaki dokładny jest tego powód? Po kolei. Zauważ, że gdy czytasz ten tekst w twojej głowie pojawiają się jego interpretacje w postaci strumieni myśli. Ale nie jest to jedyne co możesz zauważyć w swoim umyślę. Otóż, myśli pojawiają się w przestrzeni. Przestrzeń ta wydaje ci się nieskończona. Nie widać przecież jej granic. Jest ona niczym innym, jak twoją świadomością/jaźnią/prawdziwym Ja.

Jeśli chciałbyś poznać lepiej samego siebie, powinieneś zaznajomić się z tą przestrzenią, ale nie jest to przecież, aż tak łatwe - w końcu jest to dla ciebie nowość, jeszcze przed chwilą nie byłeś świadomy czym tak naprawdę jesteś.

Teraz musisz się skoncentrować, bo powiem ci bardzo ważną rzecz o tym, co dzieje się w twojej głowie. Otóż, skoro nie byłeś świadomy czym jest twoje prawdziwe Ja, co było dla ciebie nim do tej pory? Uwaga! Było to twoje ego. Jeśli się skoncentrujesz, możesz zauważyć, że bezwiednie w twojej głowy migają jakieś myśli. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyś czasami nie dziwił się ich treścią. Czasami jest ona totalnym zaskoczeniem. Mam rację, prawda?

Niektórzy zapewne w tym momencie cieszą się, że poznają swoją "podświadomość", ale to nieprawda. Tak naprawdę dzieje się coś bardzo złego. Choroba niedługo przyśpieszy, bo poprzez nadinterpretacje zaczniesz utożsamiać się z umysłem, sądząc mylnie, iż jest to twoje prawdziwe Ja. Taka pomyłka jest bardzo fatalna w skutkach. Wiedzą o tym zwłaszcza ci, którzy zajmowali się okultyzmem i napotkali "pewne" problemy. Okultyzm jest bowiem skrajną pokusą ego, jest ciemnością i wypaczeniem człowieczeństwa. W głowie okultysty, ale i egocentryków, prędzej czy później zaczynają się tworzyć równoległe potoki myśli, wierz lub nie, lecz nie jesteś w stanie śledzić ich wszystkich równocześnie, a z pewnością już nie podczas snów. Zaczyna się opętanie i złe samopoczucie.

Można oczywiście iść do egzorcysty. Pomoże ci to, ale nie rozumiejąc w jaki sposób nastąpiła kuracja, sytuacja może się pogorszyć. Opętanie pojawia się wtedy, gdy utożsamiasz się ze swoim umysłem/myślami, zamiast ze swoją świadomością (przestrzenią w której pojawiają się myśli); a utożsamiając się z myślami, utożsamiasz się ze swoim ego, które jest wiecznie nienasycone i do życia potrzebuję pożywki w postaci satysfakcji, która, jak mogłeś już zauważyć, daje tyle przyjemności co i niespełnienia.

Wiem, że to trochę zawiłe i z początku ciężko będzie ci to przyswoić, ale nie znam prostszych słów na opisanie tej choroby. Lekarstwem jest ścisłe przylgnięcie do bieżącej chwili, ponieważ tylko Teraz możesz być obecny i doświadczać Istnienia oraz celowości życia. Utożsamiając się z Przyszłością i Przeszłością sprawiasz, że stajesz się nieobecny, a wtedy kontrolę przejmuję twój umysł i opętanie postępuje. I może dojść do tego, że nie będziesz pamiętał całych dni i Teraźniejszość stanie się tak odległa, że wydawać ci się będzie nierealna, niczym sen.

Oczywiście nie oznacza to, że powinieneś zapomnieć o przeszłości. Co innego wyciągać wnioski z sytuacji życiowej, a co innego nadawać sobie na jej podstawie wartość (utożsamiać się z nią). Tak samo jest z przyszłością. Co innego wmawiać sobie, że twoje życie stanie się lepsze, gdy coś się stanie, a co innego po prostu sobie coś zaplanować, ale żyć Teraźniejszością, czyli być obecnym. Obecnym można być tylko Teraz. Dobrze się zastanów, skoro wybiegasz myślami, gdzieś daleko (jesteś nieobecny), co naprawdę dzieje się w twoim wnętrzu? Kota nie ma, myszy harcują!

Życie, jak już pewnie zrozumiałeś toczy się tylko i wyłącznie w Teraźniejszości. Tylko Teraz żyjesz naprawdę. Uwierz, każda chwila jest tego warta. Wcześniej było Teraz, Jutro będzie Teraz. Zdaj sobie z tego sprawę, bądź obecny w swoim życiu, nie pozwalaj sobie na bezwolne wybieganie myślami poza chwilę obecną. Nie trać czujności, bo przestaniesz wiedzieć, co dzieje się w twoim wnętrzu, a kto nie wie, ten nie ma żadnej władzy, lub jego władza zostanie wkrótce obalona. Wyobraź sobie królestwo, którego król jest nieobecny. Jego doradcy już knują przeciwko niemu, łatwo sobie wyobrazić, co się stanie, gdy król dalej będzie bujał w obłokach. Brak czujności nie pozwoli mu zauważyć niebezpieczeństwa, które nadchodzi - dobry dowódca nie pozwoli, by zwykła dywersja rozprężyła jego czujność.

Wiem, że z początku będzie ci ciężko, ale z czasem nabierzesz wprawy i zobaczysz, jak twoje życie zmieni się ot tak po prostu. Zaczniesz zauważać szanse, których do tej chwili nie widziałeś. Oprócz tego doświadczysz prawdziwej radości i spokoju. Przekonaj się, spróbuj.

By oczyścić swój umysł, skup się na oddechu, doznaj żywotności swojego ciała, bądź skup się na pustce, czy ciszy, która jest wszędzie tam, gdzie istnieje materia, bądź rozbrzmiewa dźwięk. Wydaje się to trochę zagadkowe, ale spróbuj, a sam zobaczysz.

I nie zapominaj, że umysł jest tylko narzędziem, a narzędzie, gdy nie jest potrzebne odkłada się na bok. Może ci się wydawać, że przez to twoje zdolności intelektualne spadną, ale będzie wręcz przeciwnie. Twój umysł stanie się ostry jak brzytwa, będziesz potrafił skoncentrować się silnie na czym tylko chcesz, a do tego w momencie silnej obecności odkryjesz, iż jesteś wyjątkowo kreatywny, ale na ten temat innym razem.

piątek, 4 maja 2012

Żyj Chwilą

Zaczynamy,

Jeśli czujesz wieczny niedosyt lub bezcelowość swojego życia, pomogę ci. Zaczniemy małymi kroczkami, bo nie da się tego napisać od razu, choć prawda nie jest czymś skomplikowanym. Wielu ludzi ją zna i Ty też również ją posiadasz, choć zapewne zagrzebałeś ją głęboko. Nie napiszę tu niczego, czego skrycie nie byłbyś już pewien.

Pierwsze na co chciałbym ci zwrócić uwagę to twoje Ja. Mówię tutaj o twoim imaginowanym Ja, które przypadkiem uznajesz za prawdziwe. Otóż jeśli posiadasz sztucznego Ty, to na pewno jesteś osobą która utożsamia się z Przeszłością i Przyszłością.

Może tłumaczysz sobie, że gdy coś zrobisz poczujesz się lepiej? Może definiujesz siebie poprzez swoje osiągnięcia z przeszłości? Może kiedyś zrobiłeś/osiągnąłeś coś fajnego i przez to nadajesz sztuczną wartość swojemu życiu?

Otóż, jeśli postępujesz w ten sposób, jeśli w twojej głowie nigdy nie ustaje dialog pt. "Co tu zrobić, by poczuć się lepiej?", to znaczy, że jesteś chory psychicznie, Mówię poważnie. Nie przejmuj się jednak, na tą chorobę jest lekarstwo, które nazywa się samoświadomością.

W dzisiejszych czasach obłęd, jaki ogarnia ludzi sięga zenitu. To jest prawdziwy problem i tym musisz się zając w pierwszej kolejności. Pierwsze, co musisz zrobić, to przestać się utożsamiać z sytuacjami życiowymi. Fajnie, że takie miałeś, ale na tym koniec. Nie wmawiaj sobie, że jesteś lepszy od innych, ponieważ coś osiągnąłeś - to nieprawda. W ostatecznym rozrachunku wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy umrzemy i wszyscy będziemy tylko prochem i pyłem. Nic więcej z naszego ciała nie pozostanie. Nie ważne jest, czy jesteś gwiazda filmową, pracownikiem budowy, czy kimkolwiek innym. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz - koniec i kropka.

To co jest ważne w życiu to twoje Istnienie. I na tym powinieneś się skupiać. Jesteś aż tak ważny, że posiadasz wolną wolę i możesz osiągnąć cokolwiek zechcesz. Wystarczy, że przyłożysz się odpowiednio, by wziąć sobie to, co tylko sobie wymarzysz. Wiem, że słyszałeś już tysiące takich powiedzonek i, że już przestałeś wierzyć, iż są one prawdziwe, ale jeśli wciąż są powtarzane, to coś w nich jest, prawda? :)

Dzisiaj lekcja numer jeden. Przestajemy skupiać się na tym, co było i będzie, zaczynamy żyć chwilą. Zobacz, jeśli siedzisz teraz przed komputerem i czytasz moje wypociny, na pewno za oknem coś się dzieje. Może pada, a może świeci słońce? Nie ważna jest pogoda, ważne byś ją zauważył. W momencie, gdy myślami wybiegasz daleko, nigdy nie dostrzeżesz piękna chwili. Zamiast żyć, wegetujesz. Uświadom sobie, że każde POTEM, jest niczym innym, niż TERAZ. Nigdy nie będzie innego momentu, jak TERAZ. Nigdy nie będzie piękniejszej chwili, bo przecież inny czas nie istnieje! - wszystko jest Teraźniejszością.

Jeślibyś się nad tym zastanowił, twoja przeszłość była kiedyś Teraz i twoja przyszłość też nim będzie. Przestań myśleć, że, kiedy coś zrobisz, satysfakcja odmieni Twoje życie. Nie odmieni. Nigdy tak się nie stało i nigdy tak się nie stanie. Każda satysfakcja niesie ze sobą tylko większy niedosyt i głód na kolejne sytuacje życiowe. Nie jest to życie, tylko wegetacja. Wegetacja nie ma sensu, tylko żyjąc chwilą możesz go doświadczyć, poznać siebie. Nie utożsamiaj się z sytuacjami życiowymi, tylko życie definiuje to, kim naprawdę jesteś.


Do następnego.

Kilka słów od siebie

Witam,

Najważniejsza jest treść, którą chciałbym się z Tobą podzielić. Jestem facetem :)

Otóż jeśli czujesz się ze sobą źle, lub chciałbyś coś zmienić w swoim życiu, przeczytaj to. Ja też miałem okres, kiedy czułem się, jakbym dźwigał wielki ciężar; oprócz tego doświadczyłem depresji, podczas której uciekałem myślami, by na chwilę o niej zapomnieć. Ból mentalny uczynił mnie tym, kim jestem. Mój rozum nigdy nie umarł, po prostu umierały we mnie słabości.

Jeśli również chcesz sprostać swym wyzwaniom i sławić walkę, zamiast wmawiać sobie, że życie jest do dupy i w efekcie ostatecznym, przyczynić się do zniszczenia ciała świetlistego, to tę treść dedykuję właśnie Tobie.